Do kanionu Colca decydujemy się jechać na zorganizowaną, trzydniową wycieczkę. Początkowo chcieliśmy iść sami, ale niski sezon, a co za tym idzie korzystne ceny, przekonują nas do opcji „agencyjnej”. Decydujemy się na wersję trzydniową (ta bardziej popularna to dwa dni w kanionie), bo chcemy mieć sporo czasu na „chillout” w oazie Sangalle na dnie kanionu. Nie żałowaliśmy, bo trafiła nam się nieduża (8 osób), ale fajna, niemiecko-irlandzko-argentyńska grupa, a dodatkowe popołudnie nad basenem w oazie było miłą nagrodą po dwóch dniach trekkingu.
- Wycieczkę zaczynamy od wizyty w Cruz del Condor, gdzie wypatrujemy kondorów – andyjskich królów. Na szczęście kondory zaszczycają nas swoją obecnością.
- Nasz przewodnik Carlos i lekcja historii – Polacy mieli duży udział w odkryciu Kanionu Colca.
- Zaczynamy zejście w dół kanionu. Pierwszego dnia mamy do pokonania jakieś 1000 metrów w dół.
- Drugi dzień treku – cel, czyli oaza Sangalle, jest w zasięgu wzroku.
- Zasłużony chillout w oazie Sangalle.
- Odpoczynek w blasku zachodzącego słońca.
- Jakby ktoś chciał wiedzieć, co oznacza „rustic accomodation” w Peru…
- Kanion Colca budzi się do życia – zdjęcie zrobione około szóstej rano.
- Wspinamy się na szczyt kanionu – ostatniego dnia musimy pokonać prawie 1300 metrów w pionie.
- Kanion Colca o poranku.
- Udało się! Weszliśmy na szczyt kanioniu w nieco ponad 2.5 godziny!
- Kukurydza – złoto Andów.
- Apachetas. Jedna wieżyczka = jedno życzenie.
- Wracając do Arequipy, widzimy mnóstwo puchatych alpak – naszych ulubionych zwierząt w Andach.
- Jeden z ostatnich widoków naszej wycieczki – wulkan El Misti.
Comments are closed.