Po ponad miesiącu w Patagonii w końcu dotarliśmy do naszego ostatniego przystanku w tej pięknej krainie. Punta Arenas, mimo położenia na dalekim południu, jest największym patagońskim miastem w Chile. Luty to wciąż chilijskie kalendarzowe lato, ale w Punta Arenas było zimno, wietrznie i padało. Naszą główną motywację do zatrzymania się tu, był plan wizyty na wyspie Magdaleny i zobaczenia żyjącej na niej kolonii pingwinów.

Wypad na „Magdalenę” był ciekawym doświadczeniem. Pingwinów rzeczywiście było mnóstwo, ale to nie one skradły nasze serca… Kiedy płynęliśmy na wyspę, do promu podpłynęło stado delfinów, które towarzyszyło nam przez dobre kilkadziesiąt minut. W oddali można było też dostrzec wieloryby. Mimo deszczu i zimna, patrzyliśmy na to przedstawienie, nie mogąc oderwać wzroku.

W Punta Arenas spotkaliśmy się z Jerzym, który przemierza Amerykę Południową na rowerze. Pozdrawiamy i życzymy powodzenia w kolejnych miesiącach podróży!