Gdybyśmy mieli wybrać najbardziej nierealne miejsce, w którym dotychczas byliśmy, to byłoby to Coober Pedy. Miasteczko na środku niczego, w dwojaki sposób trawione gorączką. Pierwsza to gorączka opalowa, która od ponad wieku przyciąga poszukiwaczy kamieni, fortuny i szczęścia. Opale po raz pierwszy odkryto tu w 1915 i od tego czasu większość światowego wydobyci pochodziła właśnie z Coober Pedy.

W parze z opalowym szaleństwem idzie gorączka pogodowa – w Coober Pedy jest gorąco. Bardzo. Do tego stopnia, że wielu mieszkańców wybudowała swoje domy pod ziemią. Kościoły, hotele, kawiarnie i campingi też są pod ziemią (choć nie wszystkie).

W Coober Pedy zatrzymaliśmy się na noc. Wieczorem i tuż przed wyjazdem następnego dnia tylko pobieżnie obejrzeliśmy miasteczko. Było dziwne. Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego. Urbanistyczny surrealizm. Trudno o tym pisać, ale może zdjęcia przybliżą klimat tego miejsca.