Bali – jedni je kochają, inni nienawidzą. Nam na tej najbardziej popularnej indonezyjskiej wyspie bardzo się podobało. W Ubud, kulturalnej i artystycznej stolicy Bali spędziliśmy ponad tydzień.  Był to tydzień dość leniwy, jako że po australijskim samochodowym maratonie potrzebowaliśmy trochę luzu i nic-nie-robienia. Zwiedziliśmy lokalne świątynie, obejrzeliśmy położone niedaleko Ubud tarasy ryżowe i na dwa dni wypożyczyliśmy motorynkę.

Nie byliśmy natomiast w najbardziej turystycznych miasteczkach wyspy. Nie weszliśmy też na balijskie wulkany (wiem, trochę wstyd…).

Co zapamiętamy z Bali? Uduchowioną atmosferę, dobre jedzenie, małpy, szaleńczy ruch uliczny (Bali to nasze pierwsze azjatyckie doświadczenie), tanie masaże, balijski taniec, tarasy ryżowe i niesamowitą zieleń.

Prosząc o dobrobyt.

Już pierwszego dnia chodząc ulicami Ubud, dostrzegliśmy dziesiątki małych zawiniątek – zagięty w niewielką podstawkę liść bananowca, na którym jest odrobina ryżu, kwiaty, czasami malutki herbatnik. Leżą na chodnikach przed domami i sklepami, w ogrodach, kawiarniach i restauracjach, czasem na samochodach i skuterach. Balijki kilka razy dziennie przynoszą te pakunki w towarzystwie delikatnej woni kadzideł. To podarki-posiłki dla bogów, składane w zamian za ochronę i dobrobyt. Obsługa naszego hotelu czasem kładła te niewielkie zawiniątka przed drzwiami naszego pokoju.

Jedz, módl się i kochaj.

Te słowa nieodłącznie już chyba kojarzą się z Bali. Co do dwóch pierwszych elementów tej frazy to mamy pełną jasność – jedz, bo kuchnia indonezyjska jest bardzo dobra (a do tego tania…) i módl się, kiedy jedziesz gdzieś skuterem lub próbujesz przejść przez ulicę. Te dwa elementy będą występowały w południowo-wschodniej Azji bardzo często.

Jeśli chodzi o jedzenie, w Indonezji króluje smażony makaron i ryż (mi goreng i nasi goreng) przyrządzany na wiele sposobów – z warzywami, kurczakiem, krewetkami, owocami morza itp. Jest też mnóstwo warzyw (występują m.in. w daniu gado gado, składającym się ze zblanszowanych warzyw i sosu z orzeszków ziemnych), trochę kurczaka (na przykład w wersji kare ayam, czyli lekko ostrego curry) i zup (moja ulubiona to aromatyczna soto ayam). Wiele dań jest podawanych z prażonymi krakersami i jajkiem (ugotowanym lub usmażonym). Są też desery, z których najbardziej popularne to pisang goreng – smażony banan i dadar gulung – naleśnik z kokosowym nadzieniem. Oba stuprocentowo pyszne. Do śniadania obowiązkowo owoce, a do pozostałych dań – soki. Nasz hit na Bali to sok z arbuza i młody kokos.

Małpy ze świętego lasu nie takie święte

Obowiązkowym punktem programu w Ubud jest Sacred Monkey Forest Sanctuary, czyli połączenie gęstego tropikalnego lasu z kompleksem hinduistycznych świątyń, po którym biega mnóstwo makaków. Małpy są pół-dzikie i nie boją się ludzi. Wręcz przeciwnie – jeśli wyczują, że ktoś ma jedzenie, lub jeśli spodoba się im coś, co mamy (na przykład mała plastikowa butelka po wodzie), to atakują. Potrafią podrapać i pogryźć, więc lepiej nie wchodzić im w drogę. Monkey Forest znajduje się w centrum Ubud, a małpy często wychodzą poza jego obszar. Właśnie w tej okolicy zostałam po raz pierwszy w trakcie podróży okradziona. Napastnikiem był całkiem spory makak, który na szczęście nie zainteresował się telefonem ani kartami kredytowymi. Zamiast tego szybko wydarł dziurę w plastikowej siatce, którą niosłam i zabrał banana…

Nasz hotel w Ubud był bardzo blisko Monkey Forest i małpy często przychodziły do nas w odwiedziny. Czasem zjadały jakiś owoc z drzewa, czasem wypijały trochę wody z basenu, czasem skakały po dachach i łypały, co tu można zwędzić. W pokoju mieliśmy nawet tabliczkę z prośbą, żeby nie zostawiać niczego na zewnątrz, bo małpy mogą to zabrać. Jeden z naszych sąsiadów nieopatrznie zostawił otwarte drzwi do pokoju, no i potem musiał wypraszać z niego małpę… A podczas śniadania, część obsługi hotelu uzbrojona w proce stała obok jedzących gości w razie ataku makaków.

Barong, legong, kecak…

…to nazwy balijskich tańców. Zupełnie innych niż te, które dotychczas znaliśmy. Ruch bowiem koncentruje się na dłoniach i palcach jak również na głowie i oczach (co bywa lekko zabawne). Tancerki przywdziewają piękne, bogato zdobione stroje i mają mocny, kolorowy makijaż. Muzyka jest także niezwykła, bo tancerkom przygrywa orkiestra gamelan. Bardzo specyficzne dźwięki. Internety podpowiadają, że instrumenty wchodzące w skład zespołu gamelan to idiofony (metalofony, ksylofony i gongi), membranofony i aerofony. No to wszystko jasne.

Tarasy ryżowe

Chyba najbardziej charakterystyczny element balijskiego krajobrazu. Niedaleko Ubud jest kilka miejsc, gdzie można je podziwiać i można dotrzeć do nich pieszo. Są też kompleksy tarasów oddalone o kilkanaście kilometrów od miasta, które, choć imponują rozmiarem, są mocno zadeptane przez turystów. Ale tak naprawdę tarasy na Bali są w zasadzie wszędzie. Nam chyba najbardziej spodobały się te wzdłuż zupełnie nieturystycznej drogi do Sideman, na których widzieliśmy sporo osób pracujących w polu.