Gdyby ktoś zapytał nas, co jest najlepsze w Tajlandii, to bez namysłu odpowiedzielibyśmy, że jedzenie. Zdjęcie poniżej chyba wszystko wyjaśnia 😉 . W zasadzie byliśmy tego pewni już zanim nasza stopa po raz pierwszy stanęła w tym kraju. Od dobrych kilku lat jedną z moich ulubionych potraw jest zielone curry, czyli ostra zupa-potrawka z warzywami, kurczakiem lub krewetkami. Pobyt w Tajlandii był wielką, niekończącą się ucztą, po której wcale nie przychodzą wysokie rachunki. Poniżej nasza kulinarna foto-opowieść – dalsze przewijanie niesie ryzyko chęci pójścia do najbliższej tajskiej knajpy 😉 .
- Zielone curry – mój wieloletni faworyt.
- Sałatka z młodego mango z limonką. Oczywiście na ostro.
- Aromatyczna, ostra zupa tom yum z krewetkami. Warto żyć.
- Sałatka z młodej papai.
- Młoda papaja smażona z jajkiem.
- Ryż z kurczakiem i lokalnym zielonym warzywem, którego polskiej nazwy nie udało mi się zidentyfikować.
- Wegetariański pad thai – tu w rzadko spotykanej wersji z grzybami.
- Pad thai z krewetkami w wersji premium – zawinięty w cieniutki omlet.
- Słodko-ostra sałatka z kukurydzą i jajkiem z północy Tajlandii.
- Klasyczny tajski deser – sticky mango rice, czyli kleisty ryż z mango.
- Zdjecie słabej jakości, ale to hit nad hitami, czy naleśnik roti. Danie oryginalnie niepochodzące z Tajlandii, ale obecne w zasadzie wszędzie. Cienki, chrupiący naleśnik wypełniony różnymi pysznościami. Moim ulubionym nadzieniem była kombinacja kokosa i ananasa.
- A tu zupa… no właśnie nie wiemy jaka, bo zjedzona w restauracji, w której menu było tylko po tajsku.
- Kolejna niezidentyfikowana zupa – w środku są małe mięsne pierożki, więc to pewnie tajsko-chiński mariaż.
- Grillowane pasikoniki – oboje próbowaliśmy
- Nasz pierwszy posiłek w Tajlandii – pani przyniosła menu (na zdjęciu), po czym okazała litość, pytając „pad thai, yes”?
Comments are closed.