Last Boarding Call

czyli Gosia i Mariusz w podróży dookoła świata

Page 4 of 9

George Town. Malajskie położenie, angielska nazwa, chińska społeczność.

Kiedy po raz pierwszy spojrzałam na mapę Malezji, zdziwiła mnie obecność miasta o nazwie George Town. Bo jak to? George Town mogłoby być w Stanach (i jest!) lub Wielkiej Brytanii, ale w Malezji? Oczywiście krótka edukacja z historii Malezji, w której w XVIII i XIX wieku Brytyjczycy byli aż nadto obecni, wszystko wyjaśnia. Ale oprócz nazwy, w George Town ciekawy jest również przekrój społeczny. Penang, czyli wyspa, na której leży miasto, to jedyny malezyjski stan, w którym większość mieszkańców to Chińczycy.

Read More

Kuala Lumpur. W cieniu wież Petronas.

W Kuala Lumpur, zwanym przez miejscowych po prostu KL, utknęliśmy. Najpierw przez kilka dni byliśmy chorzy, potem zwiedzaliśmy miasto, a kiedy chcieliśmy wyjechać, powstrzymał nas koniec Ramadanu. Cały kraj ruszył w podróż do swoich rodzinnych stron i kupienie biletów na autobus graniczyło z cudem. Mieliśmy więc lekki przesyt. Co nie zmienia faktu, że miasto jest warte zobaczenia. Imponuje nowoczesnością, choć z całą pewnością jeszcze daleko mu do wyzbycia się nierówności społecznych.

Read More

Malakka. Lekcja historii Malezji.

O Malezji nie wiedzieliśmy nic. W zasadzie prawie nic. Wiedzieliśmy, że w jej stolicy stoją dwie ogromne wieże Petronasu i że jest to jeden z najlepiej ekonomicznie rozwiniętych krajów Azji Południowo-Wschodniej. Na nasz pierwszy przystanek wybraliśmy Malakkę – średniej wielkości portowe miasto położone na zachodnim wybrzeżu półwyspu malajskiego.

Read More

Singapur – przystań nowoczesności

Singapur to dziwne miejsce. Nie pasujące do Azji. Do przesady zaplanowane i zaprojektowane. Z mnóstwem zakazów i nakazów, centrów handlowych, drogich hoteli i luksusowych marek. Kiedy byliśmy w Singapurze, nie do końca czuliśmy, że to prawdzie miasto. Mieliśmy poczucie, że jesteśmy ludzikami na perfekcyjnie zrobionej makiecie nowoczesnej, biznesowej dzielnicy. Ład, porządek i harmonia panowały nawet w Chinatown.

Read More

Bali: pola ryżowe, taniec i małpy

Bali – jedni je kochają, inni nienawidzą. Nam na tej najbardziej popularnej indonezyjskiej wyspie bardzo się podobało. W Ubud, kulturalnej i artystycznej stolicy Bali spędziliśmy ponad tydzień.  Był to tydzień dość leniwy, jako że po australijskim samochodowym maratonie potrzebowaliśmy trochę luzu i nic-nie-robienia. Zwiedziliśmy lokalne świątynie, obejrzeliśmy położone niedaleko Ubud tarasy ryżowe i na dwa dni wypożyczyliśmy motorynkę.

Read More

Outback: z południa na północ Australii (cz. 2)

Dzień 5. Park Narodowy Uluru – Kata Tjuta

Plan był prosty, choć ambitny: wstać wcześnie rano, spakować Mruczka i pojechać do parku na wschód słońca. Egzekucja tegoż planu okazała się nad wyraz trudna, bo kiedy o 5:30 zadzwonił budzik, było koszmarnie zimno. Zamiast wyjść ze śpiworów, jeszcze głębiej w nie wpełzliśmy i udawaliśmy, że czas nie mija. Zebraliśmy się dopiero po szóstej i kiedy skończyliśmy pakować namiot, to wiedzieliśmy, że na wschód słońca już nie mamy szans.

Read More

Gorączka Coober Pedy

Gdybyśmy mieli wybrać najbardziej nierealne miejsce, w którym dotychczas byliśmy, to byłoby to Coober Pedy. Miasteczko na środku niczego, w dwojaki sposób trawione gorączką. Pierwsza to gorączka opalowa, która od ponad wieku przyciąga poszukiwaczy kamieni, fortuny i szczęścia. Opale po raz pierwszy odkryto tu w 1915 i od tego czasu większość światowego wydobyci pochodziła właśnie z Coober Pedy.

Read More

Outback: z południa na północ Australii (cz. 1)

Nadszedł czas na drugi australijski road-trip. Miał być zupełnie inny niż poprzedni, bo tylko przez jeden dzień jechaliśmy wzdłuż wybrzeża – potem skierowaliśmy się na północ i wjechaliśmy w australijski interior, zwany Outbackiem lub czerwonym centrum. Naszym głównym celem było zobaczenie świętej góry Aborygenów Uluru, ogromnej czerwonej skały wyrastającej na nizinie Outbacku. Jednak, jak to bywa w tego typu przedsięwzięciach, droga okazała się ważniejsza niż cel.

Read More

Opera w Sydney w kilku kadrach

W Sydney byliśmy tylko chwilę. Wizyta w mieście była trochę szalona, bo jeszcze tego samego dnia byliśmy w Górach Błękitnych. Nie widzieliśmy dużo. Ale widzieliśmy Operę, która nas zaczarowała. A kiedy zaszło słońce, zrobiło się ciemno, a Sydney zamigotało milionem światem, było zjawiskowo.

Read More

Australijski road-trip (cz. 2)

Dzień 5. Murramarang – Bateman Bay – Central Tilda

Noc spędziliśmy na parkingu tuż przy głównej drodze. Było słychać przejeżdżające samochody, ale i tak wyspaliśmy się zacnie. Rano, kiedy wyjrzeliśmy z auta, jakieś 100 metrów od nas przekicał kangur! Wspaniała miejscówka! Takich widoków raczej nie mają w Hiltonie 😉 .

Read More

Page 4 of 9

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén