W Sydney byliśmy tylko chwilę. Wizyta w mieście była trochę szalona, bo jeszcze tego samego dnia byliśmy w Górach Błękitnych. Nie widzieliśmy dużo. Ale widzieliśmy Operę, która nas zaczarowała. A kiedy zaszło słońce, zrobiło się ciemno, a Sydney zamigotało milionem światem, było zjawiskowo.
W Sydney trafiliśmy na słabą pogodę – było zimno, co chwilę padało i, co najgorsze, było wyjątkowo słabe światło do robienia zdjęć… Mimo tego postanowiliśmy wrzucić kilka fotek, bo Opera to Opera i zasługuje na osobny wpis 🙂 .
- Operę oglądamy z oddali (z Ogrodów Botanicznych)…
- …z bliska…
- …i z bardzo bliska.
- Zamigotał świat tysiącem barw (widok z Harbour Bridge).
- Z cyklu: jak to jest zrobione?
- Na koniec moje ulubione zdjęcie opery. Jestem wdzięczna Mariuszowi, który je zrobił – zajęło to sporo czasu i kombinowania, kiedy ja zachwycałam się widokiem.
Comments are closed.