To był tak naprawdę główny cel wyjazdu do Maroko – zobaczyć Saharę. W Marrakeszu wypożyczyliśmy samochód i bez pośpiechu ruszyliśmy w kierunku piasków największej pustyni świata. Po drodze przejechaliśmy przez góry Atlas, zobaczyliśmy kilka ‘filmowych’ miejscówek i odwiedziliśmy dwa piękne wąwozy (Todra i Dades). W drodze powrotnej nieco zboczyliśmy z trasy i kilka dni spędziliśmy nad oceanem.
Kategoria: Foto-wpisy Page 1 of 3
Pierwszą część pobytu w Maroko postanowiliśmy spędzić na zwiedzaniu miast. Z Marrakeszu bardzo przyjemnym pociągiem pojechaliśmy do Fezu – miasta, w którym wszystko jest ‘bardziej’ – medyna jest bardziej szalona, sprzedawcy bardziej natarczywi, zapachy bardziej intensywne… Dla wielu osób Fez to zbyt wiele do przełknięcia. My do miasta przyjechaliśmy w bojowych nastrojach, dobrze się w nim bawiliśmy i nie przeszkadzało nam nawet to, że za każdym razem powrót do hotelu wiązał się z kilkunastominutowym błądzeniem po wąskich uliczkach medyny. Kolejnym przystankiem było Meknes (i okolice), w którym, szczerze mówiąc, lekko się znudziliśmy. Następnie pojechaliśmy do Tangeru (czyli prawie do Hiszpanii), słynącego, w bliskich nam kręgach, głównie z tego, że byli w nim moi rodzice 😉 . W Tangerze trafiliśmy na słabą pogodę, która trochę pokrzyżowała nasze plany, ale mimo tego cieszyliśmy się poczuciem przestrzeni oferowanym przez to portowe miasto. Za to kolejna destynacja – górskie miasteczko Chefchaouen i jego hipnotyzująca, trochę surrealistyczna, niebieska medyna zdecydowanie zrobiły efekt wow! Nasz mieszczuchowy tour zakończyliśmy krótką wizytą w stolicy – Rabacie. To nadmorskie miasto zapamiętamy nie dzięki zabytkom czy medynie, ale gigantycznym falom, które spektakularnie przelewały się przez falochrony i wywoływały ciarki na naszych plecach. Zapraszamy na ekspresowy, obrazkowy rajd po marokańskich miastach!
Salam alejkum Maroko! Marrakesz to nasz pierwszy przystanek w tym arabskim, choć geograficznie afrykańskim kraju. Z nowoczesnego lotniska wpadliśmy na plac Dżemaa el-Fna, czyli pełne kolorów, dźwięków i zapachów serce medyny. Momentalnie otoczyli nas uliczni grajkowie, straganiarze, 'operatorzy’ kobr oraz wszechobecni 'przyjaciele’, którzy za kilka dirhamów zaprowadzą do 'najwspanialszej’ restauracji, 'najlepszego’ hotelu czy 'najtańszego’ straganu. Marrakesz, podobnie jak wszystkie inne duże miasta w Maroko to wyzwanie dla zmysłów. Dzieje się dużo, trudno gdziekolwiek trafić, a najczęstszym uczuciem jest głębokie przebodźcowanie. Ale Marrakesz ma też swoją drugą twarz. Wystarczy wejść do riadu, medresy czy muzeum, żeby wpaść do krainy spokoju, kontemplacji i geometrycznego, arabskiego wzornictwa, które przywraca poczucie porządku i harmonii. Paradoksalnie, w fotografiach łatwiej uchwycić ten drugi aspekt miasta.
Katmandu to główny kierunek zwiedzania dla podróżników przybywających do Nepalu, ale to nie jedyna destynacja godna czasu i uwagi. Warto spojrzeć nieco szerzej, bowiem w niedużej odległości od stolicy są dwa miasta o pięknej architekturze i bogatej historii – znajdujące się na południu Patan i położony na wschodzie Bhaktapur.
Katmandu to jedno z tych miejsc, gdzie łatwo uświadomić sobie, jak cienka jest granica między miłością i nienawiścią. Do miasta, do przestrzeni, do tkanki miejskiej (to określenie do bólu pasuje do stolicy Nepalu). Katmandu to jedno z tych miejsc, które były dla nas trudne, zwłaszcza na początku. Mieliśmy wrażenie, że miasto próbuje nas przytłoczyć i wyssać tę resztkę energii, która w nas pozostała.
Kirgistan to góry. W jakimkolwiek miejscu tego kraju by się nie było, góry są zawsze blisko. Czego można chcieć więcej? Nawet będąc w stolicy, góry są tuż tuż. I to nie byle jakie góry. 40 kilometrów na południe od Biszkeku jest park narodowy Ala Archa, będący częścią Tien-shan’u – Niebiańskich Gór – ogromnego systemu górskiego położonego na pograniczu Kazachstanu, Kirgistanu, Uzbekistanu i północno-wschodnich Chin.
Nocnym pociągiem z Ałma-Aty dojechaliśmy do Turkistanu, by zobaczyć Mauzoleum Ahmeda Chodży Jesewi – sufickiego mistyka i poety żyjącego w XII wieku. Budowla powstała na przełomie XIV i XV wieku z inicjatywy wielkiego władcy Azji Centralnej Timura Chromego. Niestety śmierć Timura sprawiła, że budowa mauzoleum nie została zakończona (nie wybudowano dwóch minaretów i nie dokończono fasady). Co nie zmienia faktu, iż budowla miała jak na swoje czasy innowacyjną architekturę, służąc za wzór i inspirację dla słynnych budynków uzbeckiej Samarkandy.
W Kanionie Szaryńskim (i w drodze do niego) zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, ale nie chcieliśmy wrzucać miliona fotek do poprzedniego wpisu. W związku z tym poniżej załączamy kolejną porcję zdjęć z tych kilku dni.
Pierwsze dni w Kazachstanie spędziliśmy w miastach (Astanie i Ałma-Acie), oraz na chodzeniu po górach. Wreszcie nadszedł czas wybrać się w głąb kraju. Przez dwa dni eksplorowaliśmy park narodowy Altyn Emel znajdujący się 200 km na północny-wschód od Ałma-Aty. Po drodze, z okna samochodu widzieliśmy zbiornik retencyjny Kapchagay (Kazachstan to duży kraj to i zbiornik duży – prawie 70 km długości i około 20 km szerokości) oraz kazaskie Las Vegas.
Angkor Wat nikomu przedstawiać nie trzeba. To chyba najbardziej znana atrakcja południowo-wschodniej Azji i największy kompleks świątynny na świecie. Co to oznacza w praktyce? Piękne widoki, niezapomniane doznania, chwile pełne zachwytu i kontemplacji, ale też tłumy turystów, atmosferę bazaru i horrendalnie wysokie ceny biletów. Na tym etapie podróży nasz sprzęt fotograficzny już poważnie niedomagał, ale na szczęście udało się zrobić kilka przyjemnych zdjęć.